środa, 3 czerwca 2009

Blown-eyed girl and her -eyed boys

Jeśli mam być szczera to smucę się na samą myśl, że to była ostatnia łacina w tym roku akademickim. Nie żebym została pasjonatką deklinacji 3, genetivusa posessivusa i innych ablativusów, ale bez bicia przyznaję się, ze zostałam fanką błekitnych oczu mojego towarzysza niedoli. Gdybym pisała wiersze użyłabym metafory, iz są tak błękitne, że można się w nich utopić, niczym w otchłani oceanu. Cholera, ja to jednak napisałam. A pomyśleć, że chciałam zmieniać grupę na późniejszą...
Za to pan brązowooki wysyła mi nieudane MMSy z truskawkami i chwali się drogą SMSową, jakie to pyszne ciasto truskawkowe upiekł. Tez mi coś, jakbym miała piekarnik to bym też upiekła. Nie tylko on zresztą ma działkowe truskawki. Działkowe truskawi rosną też w mieście, nie tylko...na wsi (?).
Rozmyślania nad niebieskookimi i brązowookimi panami zostawiam póki co. To nie jest aż tak istotne, a może jest, ale nie aż tak ciekawe jak związek "Świtezianki" z prozą zagraniczną (czytaj, pewnego kraju na "W"). No coz swoje argumenty trzeba od czasu do czasu podeprzeć niekonwencjonalnymi, interesaującymi, choć nie mającego wpływu na rozwój literatury swiatowej przykładami. [Nie no, te przykłady mają wpływ, tyklo ich zastosowanie przez moją skromną osobę nie ma].

Update 6/06/09:
Słowo na dziś: מושית השבע

Amnesty International