piątek, 16 października 2009

Edukacja wczesnoszkolna

Zatłoczony tramwaj, godzina już bliska popołudniowej, część uczniów wraca do domów na obiad, ciesząc się weekendem. Wśród nich czworo uczniów, jak na moje oko, gimnazjum. Spokojna, sprawiająca wrażenie miła dziewczynka, w bardzo ładnej czapeczce z daszkiem i trzech kolegów. Rozmowa o tramwajach, "bo to Polska właśnie", zainteresowaniach. Jeden z chłopców, pełen zapału w głosie przechodzącym mutację, opowiada o grach komputerowych. Rzuca tytułami gier, które już wyszły, które mają pojawić się a rynku w najbliższym czasie i kodami do nich. Przy okazji krytykuje kolegów, którzy zbierali tazoo (nie wiem jak się to pisze) czy tez kapsle po butelkach, piwach. Stwierdza również, że lepsze jego hobby niż reszty kumpli.

Cieszę się, że moje, nasze dzieciństwo było pozbawione komputerów, gier, a wakacje spędzało się bądź co bądź w ogrodzie na świeżym powietrzu czy za miastem. Po szkole snuło się z "paczką" po mieście od jednego sklepu zoologicznego, do drugiego i słuchało kaset Nirvany, Aerosmith i Tori Amos. Trochę może to zabrzmieć wręcz patetycznie i dziwacznie, bo co za dzieciaki, co słuchały rocka i podkradały płyty rodzicom. Nie podkradały co prawda, ale pamiętam, że moja koleżanka, a raczej jej rodzice mieli dość pokaźną kolekcję płyt. Co tam były za płyty, kasety! Tam odbywała się moja wczesna edukacja muzyczna.

Mój tata jest niesamowity pisze mi dziś mejla, czemu to nie chcę jechac na U2 do Paryza, bo mogłabym to połączyć z Disneylandem, który jest moim marzeniem. Co prawda, raz tam byłam, jako małe dziecie, chyba w wieku 9 lat, ale teraz byłaby jeszcze większa frajda. Póki co Disneyland musi poczekać, a koncert w Paryzu i tak SOLD OUT. Zresztą i tak się cieszę tym co mam, co będzie.
Boję się, że mój koncert A-ha może stanąc pod znakiem zapytania. Będę walczyć do upadłego, żeby test faktograficzny nie był 17 listopada. Zespół ogłasza zakończenie działaności i to ma być jeden z ich ostatnich koncertów... Zwalnianie się i podawanie takiego powodu nieobecności, raczej nie przjedzie.

Nie mam ciepłej wody i jakoś nie uśmiecha mi się mycie w zimnej. Co ja jestem jakiś scout? Ja muszę mieć ciepłą wodę, krem do rąk i naładowanego iPoda.

Na weekend bylam w domu, akumulator naładowny, koszerne zapasy na najblizszy czas zabrane, więc z głodu nie umrę.

Brak komentarzy:

Amnesty International