Potem mały maraton po mieście, aż w końcu dotarłam z dwoma knigami (czyt. słownikami polsko-wegierskimi) na ksero, gdzie pani oświdczyła mi, ze nie skseruje ich szybciej niż na za dwa tygodnie. Dziękuję bardzo, obejdzie się. Nie wiem czemu, ale troszeczkę mi smutno. Smutno bo jednak odzywczajam się od "miasta rodzinnego". Dopiero tam odkrwam siebie, chyba dostarłam do korzeni.
Wracajac do tematów okołobozonarodzeniowych. To we wtorek była wigilia z tokajem w tle i świadomością zaliczenia historii Węgier na następny dzień. Skutek, nie mogłam do końca cieszyć się "wigilią z tokajem w tle". Plus, z historią jestem do przodu.
Dziś mały maraton po mieście samochodem. Na razie póki co robię za pasażera, bo prawka jak nie miałam, tak dalej nie mam.
Nie potrafię pisać, tzn ładnie i skłądnie. Sens jest jednak taki. Wszystko sporowadza się do do tej boznonarodzeniowej komercji, która stwarza nastrój. Naprawdę ją lubię.
Búék, moi drodzy!
5 komentarzy:
dlaczego tam jestem jako iga? hę? to ja!
Kellemes karácsonyt és boldog új évet, moja droga :) wreszcie Cię przyłapałam!
Ja też lubię tę komercję.. Lubię siedzieć z najlepszymi ludźmi w kawiarni rano i słuchać tandetnych gwiazdkowych piosenek. a potem jeszcze bardziej lubię iść do kochanego LO i zostać wyściskaną przez anglistkę, dyrygentkę oraz pocałowaną w rękę przez ex-wychowawcę... :) A potem wrócić do Kórnika i wysłuchać, że nie umyłam okien, a przecież JUŻ piątek, hihi. Wesołych Świąt!! :)
p.s. zmieniam komentarz, bo nie jestem pewna, jaka była rekcja :)
wiesz co...wesołych świąt:*
Dobrze wiedziec, ze niektore rzeczy sie nie zmieniaja, kiedy my sie zmieniamy :)
wesolych swiat, slonce!
Prześlij komentarz