piątek, 21 grudnia 2007

csillag

Jakiś czas temu w Internecie przeczytałam artykuł o przyjazdach dzieci do domów na święta. Ponoć jest pięknie i radośnie, do momentu pierwszej kłótni o niezłożony ręcznik w łazience. Po wczorajszym dotarciu do domu stwierdzam, że taka sprzeczka nam nie grozi. Niewiele się zmieniło od mojej 130 km emigracji. Ten "dom wariatów" się nie zmienia. Ja może wprowadzam troszeczkę więcej zamieszania niż zwykle. Jestem w domu, zastanawiając się czy wszystko pogasiłam u siebie i czy moje kwiaty nie padną przez te parę dni, pomimo tego, ze stoją w misce z wodą w zimnym pokoju. Może się w ten sposób zahartują. Ranno (10.30) wyciągnęłam z domu Ankę, dokłaniej to ona w praktyce mnie wyciągnęła. Poszłyśmy do naszego wspaniałego liceum, a przy okazji wprosiłyśmy się na krótko na wigilie klasową klasy matematycznej. Wspomnienia...
Potem mały maraton po mieście, aż w końcu dotarłam z dwoma knigami (czyt. słownikami polsko-wegierskimi) na ksero, gdzie pani oświdczyła mi, ze nie skseruje ich szybciej niż na za dwa tygodnie. Dziękuję bardzo, obejdzie się. Nie wiem czemu, ale troszeczkę mi smutno. Smutno bo jednak odzywczajam się od "miasta rodzinnego". Dopiero tam odkrwam siebie, chyba dostarłam do korzeni.
Wracajac do tematów okołobozonarodzeniowych. To we wtorek była wigilia z tokajem w tle i świadomością zaliczenia historii Węgier na następny dzień. Skutek, nie mogłam do końca cieszyć się "wigilią z tokajem w tle". Plus, z historią jestem do przodu.
Dziś mały maraton po mieście samochodem. Na razie póki co robię za pasażera, bo prawka jak nie miałam, tak dalej nie mam.
Nie potrafię pisać, tzn ładnie i skłądnie. Sens jest jednak taki. Wszystko sporowadza się do do tej boznonarodzeniowej komercji, która stwarza nastrój. Naprawdę ją lubię.





Búék, moi drodzy!

5 komentarzy:

pani kierowniczka pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Anonimowy pisze...

dlaczego tam jestem jako iga? hę? to ja!

Anonimowy pisze...

Kellemes karácsonyt és boldog új évet, moja droga :) wreszcie Cię przyłapałam!

Ja też lubię tę komercję.. Lubię siedzieć z najlepszymi ludźmi w kawiarni rano i słuchać tandetnych gwiazdkowych piosenek. a potem jeszcze bardziej lubię iść do kochanego LO i zostać wyściskaną przez anglistkę, dyrygentkę oraz pocałowaną w rękę przez ex-wychowawcę... :) A potem wrócić do Kórnika i wysłuchać, że nie umyłam okien, a przecież JUŻ piątek, hihi. Wesołych Świąt!! :)

p.s. zmieniam komentarz, bo nie jestem pewna, jaka była rekcja :)

Anonimowy pisze...

wiesz co...wesołych świąt:*

Anonimowy pisze...

Dobrze wiedziec, ze niektore rzeczy sie nie zmieniaja, kiedy my sie zmieniamy :)
wesolych swiat, slonce!

Amnesty International