wtorek, 28 lipca 2009

Obsraniec i kołnierz z lisa

Czemu jak zawsze wracam z wakacji nasz pies jest chory? I tym razem Babcia miała do zakomunikowania wiadomość, że Reks (tak Cym, Anet Reks, a nie żaden Max!) jest ciężko chory, czyli, że ma symptomy sraczki. Następnego dnia zabraliśmy naszego Obesrańca na Żwirową, ale do lecznicy, nie na cmentarz (to był taki niuans związany z miastem na G.). No i tak jeździmy z nim na zastrzyki już drugi dzień, jutro też, na co mój tata zrobił wielkie oczy, że płacić musi za psa, ale dziś go i tak kąpał, żeby był czysty do lekarza. Tzn, ja go miała myć, ale wykręciłam się uczuleniem na psi szampon.
Zajechaliśmy wczoraj do tego weterynarza. Przyszedł z całym konsylium stażystów z weterynarii, normalnie scena z "Grey's Anatomy", tyle, że nikt nie referował.

Weterynarz: Co pies jadł.
Ja: No na suchej karmie jest...
Tata z Mamą: No bo Babcia to tam mu naleśniczki smażyła, placka dawała...
Weterynarz: To powiedzcie Babci, żeby następnym razem dała mu jeszcze setka na trawienie! Teraz czeka go resocjalizacja po Babci, bo by do końca miesiąca nie dożył.

W tym momencie wyszłam z lecznicy, ale nie żeby płakać jak Mikołajek, że pies jest "konający", ale żeby móc się śmiać. Tak, mnie śmieszą rozjechane koty, na co McDreamy regauje surowym spojrzeniem i zastanawia się co to za wariatka. Aha, a co do rozjechanych zwierząt, to prawie byśmy mieli piękny kołnierz z lista.
A pana Weterynarza kocham i ubóstwiam, prawie tak samo jak dr. W. ^^

3 komentarze:

seri pisze...

ty cippo! jak rozjechane zwierzęta mogą śmieszyć

Anonimowy pisze...

*przewraca oczami* Jaka Ty... morbid jestes :P

Max, Reks, wiewiora, na jedno wychodzi :P

iś pisze...

mojego kolegę, znanego skądinąd z braku zarostu, nawet podniecają rozjechane zwierzęta ;P

Amnesty International