wtorek, 4 marca 2008

W podzięce dla Borrominiego

Himmel über mir, und das moralische Gesetz in mir... Sprawiam wrażenie, że ja taka intelektualistka ze mnnie. Kiedyś trzeba zacząć, a jak zaczynac to już od klasyów. Chyba jeśli chodzi o filozofie, to na tym zdaniu rozpocznie i zakończy się moje obcowanie z filozofią w tym tygodniu, bo coś sądzę, że pomylę drogi w drodzę na wykład i zawędruję do kina czy do sklepów w poszukiwaniu butów. No i w tym momencie upadło wrażenie "wyższej inteligencji". Tak, wiem, jestem płytka.
Dziś dzień włoski w "trójce". Serce aż się wyrywa do ukochanego Rzymu, na Via Corso czy Piazza Navona. Tam tak pięknie promienie słoneczne padają na twarz, gdy leży się na marmurowej ławce. Marzycielsko. Brakuje tylko soundtraca z "Marzyciela" czy piosenek Erosa Ramazzotiego. Per me, per sempre!

Na razie w głośnikach zbieranina muzyczna, począwsze ot Beatlesów, skończywszy na Mobym, a do tego kolejne muzyczne rewelacje od McDreamy'ego.
Zwariowałam. Uzależniłam się od skrzynki pocztowej.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

lepszy zamiar pojscia na wyklad i pojscie do kina, niz brak zamiaru pwego ze wzgledu na to, ze sie czlekowi spac chce :P
ale mi sie nic nie chceeeee >.<

kurcze, chce Cie wreszcie na jakims komunikatorze dorwac. tyle ze jak w weekend mam dostep do netu, to wole spac. szok, ni?

calusy

Anonimowy pisze...

No to życzę dużej ilości listów, żeby to uzależnienie nie było takie sobie a muzom ;)

Anonimowy pisze...

przepraszam za ta bezsennosc, powiem jej zeby wracala do mnie :P
tururu ru ru y-m-c-a!

Anonimowy pisze...

nigdy nie byłam w Rzymie.
o takim uzależnieniu, to ja jeszcze nie słyszałam ;)
pozdrawiam.

Amnesty International